kurka wodna, prawie cztery tygodnie od ostatniego wpisu, czyli leżem i kwiczę jeżeli o systematykę chodzi, no ale bywa i tak, że na nic ochoty nie ma i chyb au mnie też trochę tak był, że ugrzęzłem w marazmie i niemocy.
niemniej opadł kurz pobitewny po 10 kilometrach a maraton coraz bliżej, więc trening zaczyna się rozkręcać mimo, iż czuję już zmęczenie coraz większe tym sezonem. nie da się ukryć, że był, jest to chyba najlepszy sezon biegowy od niepamiętnych czasów więc wypadłoby kontynuować passę i zakończyć z przytupem, czyli powalczyć o te sub 3 w maratonie w październiku.
po pierwszych dwóch tygodniach do maratonu nie jestem jakoś jednak przekonany do tych sub 3. widzę realnie, że będzie ciężko a nawet jestem coraz mniej pewny, że to możliwe. nie dało się złapać wszystkich srok za ogon jak trenowałem pod 10km i świadomie odpuściłem długie wybiegania zastępowałem je kobyłami niedzielnymi i łudziłem się, że trochę mnie ustawią ale chyba daremne żale to były i trud próżny, bo po pierwszym dłuższym wybieganiu, już widzę, że tego brakuje mi w tej chwili najbardziej.

dość długo myślałem jakim planem lecieć pd maraton. od startu na 10km zostało 11 tygodni długo jak się czuje już cały sezon w kościach coraz starszych, ale krótko jak się pomyśli, ile jeszcze brakuje. patrzyłem na plan mcmillana ( mam kupiony pod maraton) na plany stryda, na różne mądre książki i zdecydowałem się na plan ze strony garmina. wiszą tam jeszcze w dziale plany treningowe od niepamiętnych czasów, tzn, ja pamietam, że nie pamiętam, żeby ich tam nie było i kiedyś nawet jakiś sezon jesień zima bodajże 2009-2010 biegałem według nich i pamietam, że bardzo dobrze mnie ustawiły.
nie ma co opisywać zaległych tygodni zbyt szczegółowo ani robić jakiejś dramy z treningów, niemniej warto zaznaczyć, że weszły dwa konkretne treningi w zeszłym tygodniu iw wczoraj czyli 10minLT@4:01+5x1k@3:46+10minLT@4:01. konkretne kobyły, ni było łatwo możecie uwierzyć na słowo, tym bardziej, że biegane raczej w warunku słabym, zawsze po pofalowanym i trzeba było zwierać pośladki, żeby wyjść jakoś z twarzą z tego.
w zeszłą niedzielę też zrobiłem sobie zamiast longa+30min TM połówkę w tempie maratonu, bo taka obrzydliwa pogoda była, że p prostu rzygać się chciało, jak pomyślałem, że mam drobić ponad półtora godziny więc od razu z grubej rury poleciałem całą połówkę.
bez ciśnięcia chciałem ją zrobić w docelowym TM ale weszła troszeczkę szybciej, chociaż wciąż na tętnie maratońskim, niemniej ostatnie 5 km już nie tak radośnie jak początkowe 16 ale wciąż na granicy przyzwoitość, a do tego wiatr prosto w ryj nie nastawiał optymistycznie do życia na końcówce. weszło to jednak w 1;28;40 bez żadnego piłowania, co nie znaczy, że lekko. ot żmudna maratońska robota.

5km tez wpadło poniżej 20min bez żadnego problemu, jako 20min LT i coś tam jeszcze było biegane żwawiej, ale było minęło trzeba patrzeć co przede mną.
lekko słabe było tylko to, że od poniedziałku zaczęła mnie boleć pieta, niw wiedziałem, że buty robocze mi się posypały i noga z raz z nimi, czy może dowaliłem gdzieś za mocno na połówce w niedzielę, niemniej zmieniłem w fabryczne wraz z nowymi wkładkami pobiegałem tylko easy 2x i dopiero wczoraj świniobiciu było i chyba powoli to przeszło.
niemniej liczę się z tym i to mocno, że gdzieś się coś może posypać i wtedy nie będę się pierdolił w tańcu, dwa dni biegani, trzy dni przerwy, tylko od razu przekładam maraton jesienny, bo mam taką możliwość na przyszły rok robię dobry miesiąc roztrenowanie, zbieram się i zaczynam przygotowania do maratonu manchester 03 kwietna.
żadne tam dwa dni biegania, trzy dni przerwy obserwacja sratatacje bo czas wtedy leci a nie ma ani biegania, ani odpoczynku, albo albo i nic innego nie będzie. zacznę się sypać robię pare treningów i jak sypię się dalej stop i luz.
ale to się obaczy w praniu.
sorry za lekki chaos dzisiaj i wpis na zaliczenie, ale tak czasem bywa.
czuj czuj, czytaj.
muszę zapamiętać ten trening, bo po co biegać same tysiące jak można przed i po jeszcze dołożyć solidne odcinki 🙂
Seba, polecam spróbować.
ja już nie doszedłem ( noga) do wersji hard czyli 15minLT +6x1km+15minLT/90 sekund.
to jest dopiero rzeźnia, myślę.
porównywalna z tym co zrobiłem czyli 10x1km/1min T10-12kiedyś.
ale ten chyba jest gorszy, gorszy.
robiłem go dwa czy trzy razy w wersji lżejszej czyli 10LT+5x1km+10LT i zawsze
ostatnie odcinek LT był drogą przez piekło, a najgorsze w nim jest to, ze jest na „tyle wolny” że do wykonana ale na tyle ciężki, że żyć już się nie chce 😂😂😂